tdmtheme

tdmtheme

wtorek, 12 lipca 2016

Wyprawa do Petersburga cz.1 - Wilno, Ryga, Tallinn

Petersburg ma moc. Petersburg ma siłę. Przeżycie naprawdę niezwykłe. Nie bez powodu miasto nazywane jest Wenecją Północy. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie że jego rozmach przerasta pierwowzór. (Nasz wyjazd do Włoch, m.in. do Wenecji opisaliśmy na blogu tutaj).

Cerkiew na Krwi w Petersburgu - było mokro i wietrznie ale warto!

Ale ta wyprawa to nie tylko Rosja ale również Litwa, Łotwa i Estonia. Więc od początku... Pomysł pojawił sie bardzo spontanicznie i bez jakiejś szczególnej inspiracji. (W odróżnieniu od wyjazdu do Czarnogóry którą to zachwyciliśmy sie przelatując samolotem nad tym małym krajem, relacja tutaj). Oczywiście wiedzieliśmy że miasto założone przez Piotra I jest jednym (top 10) z najczęściej odwiedzanych miast przez turystów na świecie. A tak duża liczba odwiedzających nie może być w błędzie :). Zdecydowaliśmy o wyjeździe około stycznia, zrobiłem pierwsze rezerwacje na Booking.com po drodze na miejsce i w samym Petersburgu. W maju i czerwcu załatwiliśmy wizę (o tym piszemy tutaj). Oczywiście były również wątpliwości, pojawiają się różne myśli, co to za kraj, jak oni tam jeżdżą, pewnie dziurawe drogi, jak traktują Polaków, co będzie jak sie nie dogadamy... no ale w końcu od tego jest motocykl, żeby pojechać i sprawdzić a ubezpieczenie od tego żeby sie przy okazji nie zrujnować jak coś pójdzie nie tak.. Dalej w relacji przeczytacie które obawy były słuszne..

W miedzy czasie okazało się że ten wyjazd będzie inny niż wszystkie bo zdecydowali sie do nas dołączyć znajomi - Justyna i Marcin. Bardzo nas to ucieszyło. Dla nich to pierwszy wyjazd motocyklowy więc tutaj pojawiła sie kolejna niewiadoma - jak to zniosą i jak to zniesie motocykl.

Jedziemy więc na dwa motocykle - nasza TDM 900 i Honda CBx500. Poglądowa mapa pokonanej trasy jest tutaj.

Dzień 1 (02.07.2016) - Wilno, 490 km

Po przekroczeniu granicy z Polską od razu zmienia sie natężenie ruchu - na plus oczywiście bo samochodów jest duuuużo mniej niż u nas. Ruch odbywa sie z prędkością 90 do 100 km/h. My standardowo jedziemy trochę szybciej żeby nie zanudzić sie jednostajnej jeździe. Wiemy, że TDM'a z trzema kuframi, tankbagiem i dwiema osobami ma sporo zapasu mocy - testowane w podróży po Alpach :)). W krajach nadbałtyckich raczej płasko (najwyższe wzniesienie ok 300 m n.p.m.), jazda spokojna bez niespodzianek przy ładnej pogodzie.
W sumie niedaleko bo niecałe 500km od Warszawy jest piękna stolica Litwy. Miasto z największą starówką w Europie robi naprawdę imponujące wrażenie. Idealne miejsce na 3 dniowy weekend. Na zwiedzaniu samego starego miasta można spędzić spokojnie ze dwa dni. My tyle czasu nie mieliśmy niestety. Spaliśmy w akademiku (Leu Guest House, w cenie 26 euro za 2 osoby) jakieś 20 minut na piechotę od starego miasta. Motocykl udało sie zostawić w garażu na parkingu policyjnym! pod dachem i zamknięty na klucz - cena za parking 2 euro (miałem wrażenie że stróż nie nabił na kasę fiskalną ;).



Dzień 2 - Ryga, w sumie 790 km

Do stolicy Łotwy wyruszamy w deszczu. Leje cały dzień i jak się później okazuje to był początek ulewnego maratonu który nie opuścił nas przez kilka kolejnych dni. Samo miasto sprawia wrażenie dużo bardziej ubogiego i zaniedbanego niż stolica Litwy. Nocleg mamy w hostelu (Central Hostel, 25 euro za 2 osoby) niedaleko od starego miasta (zdecydowana zaleta hosteli że mają dobrą lokalizację). Miejsce nie zachęca od zewnątrz natomiast w środku jest przyjemnie i czysto. Jest też parking w podwórku za bramą gdzie można zostawić motocykle. Zwiedzamy stare miasto Rygi, niestety cały czas w deszczu. Zaopatrujemy sie w lokalny znany trunek czyli Ryski Balsam (vol.30% :) który spożywamy na rozgrzewkę w trakcie zwiedzania, polecam! Oczywiście jesteśmy już na piechotę i w końcu lądujemy (podobnie jak poprzedniego wieczoru) w knajpie na półfinał Mistrzostw Europy.
Łotwa cenowo jest droższa niż Litwa, być może za wyjątkiem paliwa. Cena za litr 95 kształtowała sie w zakresie 1,09 - 1,13 euro w zależności od kraju.



Dzień 3 - Tallinn - 1120 km
Trasa z Rygi do Tallinna prowadzi w dużej części nad Bałtykiem. Zaraz za Rygą jest kilka miejscowości wypoczynkowych, mieliśmy wrażenie że to dla tych bardziej zamożnych. Ilość turystów nieporównywalnie mniejsza niż w PL, właściwie to sie zastanawialiśmy czy to 'już' jest sezon. Jedziemy dalej nad samym wybrzeżem, właściwie niespostrzeżenie przekraczamy granicę z Estonią (przejście graniczne wyglądało jak przystanek autobusowy z kamerą). Dróżki takie że na moja nawigacja ich już nie pokazywała. Zatrzymujemy sie na obiad w plenerze - tj. nad samą plażą zorganizowane są publiczne miejsca piknikowe, stanowiska do grilla, ławeczki. Pełna kultura i porządek (jest kilka zdjęć w galerii). Z resztą w całym kraju jest bardzo schludnie i czysto co ma być wpływem krajów skandynawskich oraz w przeszłości Niemiec.Wyciągamy butle, kartusz, garnki i Travellunch i obiad gotowy w pół godziny. Piknik zaraz przy plaży więc idziemy nad morze. Plaża puuuuusta, szeroka i piaszczysta, do tego żywej duszy, no może jedna, dosłownie jedna osoba.  Idealne miejsce na ucieczkę od cywilizacji. Chciałoby się posiedzieć tam dłużej lub nawet rozbić na noc ale mamy rezerwacje w Tallinnie. Drogi w Estonii rewelacyjne, żadnych niespodzianek, znaki ostrzegają o łosiach w okolicy a ruch bardzo niewielki nawet na głównych trasach. Jedynie radary stoją od czasu do czasu ale są dobrze oznakowane i odpowiednio wcześniej jest ostrzeżenie. Jedziemy przez miejscowość Parnu i docieramy pod stolicę Estonii. Na odcinku ok 140 km jest tylko jedna trochę większa miejscowość! Więc jeśli ktoś chce sie cieszyć jazdą a nie tłokiem i wyprzedzaniem na trasie to polecamy! Nawiasem mówiąc brakuje trochę górek i winkli ale cóż.. nie wszystko na raz. Zatrzymujemy sie w Trappi Hotel 10km pod miastem. Obok w starej żwirowni zrobiony park wodny do nauki jazdy na nartach wodnych, klimaty dla stołecznej młodzieży. Za nocleg płacimy 28 euro za dwie osoby. Wieczorem jeszcze idziemy zwiedzać miasto. Właściwie wieczór trwa do 1 nad ranem a mrok jest raczej lekki bo na tej szerokości geograficznej są już białe noce. Sprawdzamy też niestety w praktyce że alkohol w tym kraju sprzedaje sie wieczorem tylko do godziny 10! Szok, niedowierzanie!! Co gorsza, okazuje się później że podobnie jest w Rosji !!, na Łotwie i Litwie również, jak żyć..?? Wszędzie nie jest to widzimisię pani w sklepie ale takie ograniczenia mają kasy i systemy w sklepach. Samo miasto dużo mniejsze niż Wilno czy Ryga jednak bardzo zadbane, czyste i przyjazne. Sporo knajp, muzyki i występujących zespołów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz