Po przekroczeniu granicy mamy kilka godzin aby dotrzeć na miejsce. W mieście mamy rezerwację w hostelu na dwa noclegi. Po drodze zatrzymujemy sie w przydrożnym barze żeby sie trochę osuszyć, ogrzać i posilić. A jest czym bo oczywiście jest barszcz ze śmietaną, oraz duszone ziemniaki z gulaszem wołowym - takie prawdziwe ziemniaki i prawdziwe mięso, tłuste i syte. Pani mówi że u niej kartą nie zapłacimy ale w sklepie obok można - pisze więc kwotę na karteczce i w sklepie obok regulujemy rachunek. Ogólnie problemu z płaceniem kartami w Rosji nie ma, czy to w knajpie czy na stacjach benzynowych, bankomat również można znaleźć (przynajmniej w mieście). Petersburg jest podobno najbardziej europejskim miastem w Rosji - bardziej europejskim niż Moskwa.
Zanim jednak dotarliśmy na miejsce nauczyliśmy sie co oznacza jazda po rosyjsku. Drogi przyzwoite, wiadomo raz gorzej raz lepiej ale dramatu nie było. Trzeba pamiętać, że była to jedna z głównych dróg łącząca granicę - miejscowość Ivangorod z Petersburgiem. Trzeba jednak uważać bardziej niż na nawierzchnie na dzielnych kierowców kaskaderów - ze dwa razy byłem świadkiem jak mistrz kierownicy nie mógł wyprzedzić lewym pasem to potrafił prawym, np. takim do skrętu w prawo lub takim co sie zaraz kończył. Wszystko oczywiście na odpowiednio dużej prędkości i odpowiednio blisko zderzaka. Tak więc na moto trzeba być czujnym bo nie wiadomo z której strony nadejdzie atak ;). Ale też bez przesady, jadąc ostrożnie z głową na karku można przyzwoicie dojechać. Nam to zadanie utrudniał padający deszcz, właściwie ulewnie a dojechać było trzeba. Mimo tego że nawigacja pokazywała 30km na miejsce przejazd przez miasto okazał się wyzwaniem. Ulice jak autostrady (największa miała 5 pasów w 1 stronę z rondem które przejechaliśmy cudem), do tego porywisty wiatr na który kufry motocykla działały jak żagle więc ostro nami rzucało. Na deser jeszcze zwieszała sie Marcinowi nawigacja (Garmin Zumo 390) bo woda dostawała sie do wejścia na kartę SIM - tutaj dowód że lepsze jest wrogiem dobrego - bo mój starszy model Zumo 220 działał w tym deszczu bez problemu). Bez nawigacji odnalezienie sie mieście byłoby praktycznie niemożliwe. Dotarliśmy do hostelu (Pestel Inn) gdzie bardzo miła pani popatrzyła na nas z politowaniem i dała klucze do pokoju. (za 4 osoby w pokoju za dwie noce zapłaciliśmy około 400 zł). Pani zaproponowała nam zaparkowanie motocykli w garażu (17 zł/doba) więc bezpiecznie mogły poczekać w zamknięciu kiedy to my następnego dnia ruszyliśmy w miasto już na piechotę. Jeśli chodzi o zostawienie moto na ulicy pewnie miałbym obawy chociaż na ulicach Petersburga jeżdżą i parkują takie wózki których na naszych ulicach w takich ilościach sie nie spotyka. Natomiast prawie w ogóle nie ma jednośladów (motocykli, skuterów czy rowerów).
Petersburg
Hostel rewelacyjnie zlokalizowany, do głównych atrakcji można spokojnie dojść w 20-30 minut na piechotę. Tak więc spędziliśmy dzień - maszerując znów w ulewnym deszczu i porywistym wietrze przez miasto. Okazało sie że np. Ogród Letni Piotra I był zamknięty z powodu wcześniejszego sztormu (próżno doszukiwać sie logiki w tej informacji natomiast było zamknięte).
Tak wyglądało nasze wejście na teren Ermitażu. Tutaj Justyna i Marcin walczą z wichurą.
Pomimo paskudnej pogody miasto robi powalające wrażenie, monumentalne kamienice wzdłuż dziesiątek kanałów rozciągają sie we wszystkie strony. Fasady pozłacane i bogato zdobione to nie wyjątek, do tego rzeka Newa szeroka na kilkaset metrów i ponad 300 mostów na kanałach. Widać rozmach. Miasto jest czyste, zadbane i bezpieczne (przynajmniej centrum). Restauracje pełne ludzi otwarte co najmniej do 1 w nocy. To nas zaskoczyło że lokale były pełne po mimo zwykłego wieczora w środku tygodnia. Cały dzień spędziliśmy na nogach oglądając m.in. Katedrę Sobór Zmartwychwstania Pańskiego, Pałac Zimowy, Sobór św.Izaaka, Newski Prospekt czy Twierdzę Pietropawłowską, pomniki Piotra I czy Katarzyny II.
Ermitaż
To jedno z najsłynniejszych miejsc w mieście. Ogólnie nie przepadamy za wchodzeniem do muzeów jednak ten punkt jest właściwie obowiązkowy będąc w Petersburgu. Kolejki były na kilka godzin stania ale jakoś sie udało. Nie sposób zwiedzić całego muzeum ale warto zobaczyć i poczuć bogactwo i przepych w jakich zabawiała cesarzowa Katarzyna II. Zdjęcie na pewno tego nie oddają.
Zwiedzaliśmy bez korzystania z komunikacji miejskiej, samo chodzenie po mieście pozwala wchłonąć i poczuć klimat, można by tak przez wiele godzin. Mam nadzieję że zdjęcia poniżej oddadzą choć trochę z klimatu tego niesamowitego miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz