tdmtheme

tdmtheme

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Austria 2009 cz.1 - przygotowania do podróży poślubnej

A wszystko zaczęło się od… ślubu. Nasza pierwsza podróż motocyklem to właśnie była podróż poślubna. O szczęśliwy byłem, że taką mam właśnie nową żonę, którą uwielbia (wtedy jeszcze nie była do końca o tym przekonana) podróże motocyklowe. No i ruszyliśmy w Alpy.

Raj… tak przynajmniej jest na drodze krajowej nr 20 w Austrii. No ale może zaczne od początku.

Relacja z przygotowan i wrażeń z podróży poślubnej w Austriackie Alpy. Miało być zwięźle ale wyszła hmm.. raczej lektura dla wytrwałych..Była to nasza pierwsza duża wyprawa więc niepewność oczywiście była spora. Ale no risk no fun. Wybaczcie przydługi opis ale może akurat to komuś ułatwi decyzje i przygotowania do własnego wyjazdu. Pomysł, aby wybrać sie motocyklem w Alpy zrodził mi sie już przed kilku laty. Jako, że kilka miesięcy temu wzieliśmy ślub z Moniką to był doskonały pomysł na podróż poślubną. Niebanalny przynajmniej, pozostawało przekonać małżonkę. Całe szczęście nie było problemu
uff.

Plan był na dziesięć dni, 21-30 sierpnia. Cel – rejon Zillertal w Austrii. Jako, że to podróż poślubna odpuściliśmy sobie namioty i kempingi. Szczerze mówiąc trudno sobie wyobrazić (wiem że sie da
zapakowanie na krówke oprócz dwóch osob jeszcze namiotu, śpiworów, karimat, palników i garnka. Spanie wiec było na kwaterach prywatnych, które bez problemu można rezerwować w internecie. Najlepszym wg mnie serwisem alepejskim jest Tiscover.com. Wybór miejsca, terminu i ceny jak kto lubi. W sumie w Alpach pięc noclegów, Gerlos trzy noclegi (kwatera 90 euro za 3 noce i dwie osoby). I Flachau dwa noclegi (66 euro). Potwierdzenie przychodzi mailem a na miejscu wszyscy wszystko wiedzą. No problem. Po drodze nocowaliśmy jeszcze w Cieszynie i u rodziny w Wiedniu. W drodze w sumie cztery noce. Gerlos i Flachau służyły jako bazy wypadowe na dalsze podboje. Tym bardziej praktyczny był taki scenariusz, że można było jeździć bez pełnego ekwipunku, który zostawał ‚w domu’.

Wybór Gerlos i Flachau jako miejsc wypadowych wynikało z ich lokalizacji i bliskości miejsc, które chcieliśmy odwiedzić. Samo Gerlos rewelacyjnie polożone na 1600 mnpm. Trzeba sie tam wspinać z każdej strony z poziomu ok 700m npm wiec każdy wyjazd z domu wiązał sie od razu z niezliczoną liczbą wypasionych winkli. A cóż wiecej trzeba na początek i koniec dnia
. Do samej miejscowości prowadzi np Gerlos Alpine Road (ale jest też darmowa alternatywa) przez Gerlos Pass. Flachau to miejscowosć typowo narciarska wiec o kwatery nietrudno.

Przygotowania do wyprawy zacząłem już ponad rok wcześniej. Pierwszym krokiem była zamiana Suzuki DR 650 na TDM 900. Pewnie fani DRek sie ze mną nie zgodzą, ale dla mnie osobiście na tej kanapie kilometrów nakręcić w tysiące nie dał bym rady. Do dalekobieżnej turystyki to tylko Turystyczny Dobry Motor. Wybór padł również na krówkę z racji wzrostu (192cm). Wolałem nie siedzieć jak słoń w gokarcie więc moto musiało być spore. Krówka została wieć zanabyta i oddana do mechanika na leczenie. Sporo tego było i w szczegóły nie bede sie wdawał ale ukłon w strone Michała z Farbiarskiej, który sprzęta przygotował. Zakupiłem Michelin Pilot Road 2 bo Bridge nabyte z moto straszyły już kołkami i celulitem. A styczność z podłożem należała nam sie odpowiednia. Przeczytałem sporo i w końcu postanowiłem dołożyć troche ekstra za opisywaną jakość Pilotów 2. TDMa miała już w zestawie Scootoiler. Doskonała sprawa w trase.  W DRce tego nie było, a tutaj tylko regulacja podajnika oleju i kilometry można nakręcać bez ręcznego smarowania. No i obowiązkowo krówka miała mieć kufry. Tutaj akurat topcase i dwa boczne Givi miała w zestawie. Na koniec dokupiony został tankbak.

Leczenie motocykla zakończyło sie na dwa tygodnie przed wyjazdem. W miedzyczasie (jak sie później okazało) czekało mnie niebywałe wyzwanie – ubrać na motocykl małżonke! Ile było dyskusji i sprzeczek. Jade w dżinsach, nic mi nie będzie. Nie, kochanie nie ma mowy! Bezpieczeństwo i suche portki to podstawa. I tak przez dłuuuugie dni. Z kurtką nie było problemu. Na moto bajzlu na Służewcu udało sie
wybrać Modeke. Do tego rękawiczki damskie BF (słabe). Buty kompromisowo górskie, wodoodporne za kostkę mieliśmy już na stanie w domu. Teraz sprawa najważniejsza – spodnie. Oj ile było przymiarek, sklepów, prób i błędów. Ale zaciskałem zęby bo wiedziałem, że warto. Ostatecznie zakończyliśmy na spodniach IXONa. Bo ładnie leżały a i zdawały egzamin. Musiały przecież być skrojone idealnie bo jednak jedziemy nie tylko jeździć ale coś zobaczyć, zwiedzić. Monika wyglądała jak z katalogu. To może jeszcze słowko o męskim stroju. Kurtka BF (polecam) i buty Bullsona (bardzo polecam) i spodnie Bullsona (nigdy nie kupować!). Przemakające od tyłka a niby wodoszczelne. Wkładka z gumy nie przepuszczająca powietrza została wypruta z pierwszy dzień wyprawy. Wiadomo, że z pogodą w górach jest jak z kobietą – nigdy nie wiesz co Cie czeka wiec na duże deszcze kupiliśmy ciuchy wodoodporne w Decathlonie. W sumie kurtka i spodnie za 100zl. Kupiliśmy też gumowe ochraniacze na rękawice i buty (w necie). Te na rękawice kompletnie nie zdały egzaminu. Spróbowałem raz i od razu wróciły do kufra. Nieporęczne, trudno kontrolować kierownice, nie wspominając o kierunkowskazach. Ochraniacze na buty ostatecznie nie testowane. Dobrym pomysłem było zabranie dwóch par rękawic, letnie plus zimowe. Bielizna termoaktywna – koszulki konkretnie. Nie wiem czy nie spisywała sie lepiej niż podpinki z kurtek. Z innego wyposażenia wzieliśmy 1l oleju, klucze (raczej z nadzieją, że nie będą potrzebne tym bardziej, że mechanikiem czy ekspertem to siebie nie nazwę), taśma elektryczna, taśma power tape, apteczka (koniecznie! ale o tym później), ubezpieczenie podróżne i assistance (koszt na moto i dwie osoby ok 140zl). Inne rzeczy, z których nie skorzystaliśmy to kamizelki odblaskowe, kołnierz i pas nerkowy (kurtki sie tutaj spisały). No i nie można zapomnieć o mapie. Austria w skali 1:300 000. Mapa dobra, ale szczerze mówiąc mogłaby być jeszcze bardziej dokładna. Momentami brakowało niektórych numerów dróg. Mieliśmy też gps’a. Ten był
przydatny w mieście. Jednak w trasie zdecydowanie mapa była bardziej praktyczna. Codziennie przed jazdą rozpisywałem tez roadbook co okazywało sie niezastąpione. Na każdy dzień mieliśmy z grubsza pomysł będąc jeszcze w Warszawie. Pomysły zebrane z różnych relacji i serwisów w necie. Ogólnie austriackie serwisy są dopracowane idealnie. Każda miejscowość, region, trasa ma swoją witryne, np:

http://tiscover.com
http://www.zillertal.at/
http://www.gerlosstrasse.at/en/pAreise/
http://www.tauerntouristik.at/en/schlegeis/arrival/index.php
http://www.nockalmstrasse.at/en/

Malta Hochalm Road, jaskinie lodowe w Werfen czy Svarowski Cristal World (dla Pań na zachęte:) Oczywiście nie wszędzie byliśmy ale poczytać i odwiedzić warto. A jeśli o lekturze mowa, to na pewno przydała sie pozycja ‚Motocyklista Doskonały’. Po mimo już kilkuletniego doświadczenia z motocylem, dopiero niedawno wpadła mi w ręce ta książka. Bardzo przydatne okazało sie poszerzenie wiadomości o zabieraniu sie do winkli i stosowaniu przeciwskrętu. Szczerze polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz